Kilka miesięcy temu CEO jednej dużej firmy logistycznej zadzwonił do mnie w sprawie pewnego małego projektu szkoleniowego w swoim zespole. A dotyczył on poprawy relacji z kierowcami. Po naszej rozmowie … I kolejnej… Zabrałem się do pisania propozycji projektu pod to zagadnienie.
Usiadłem. Włączyłem komputer…
Obpaliłem worda. I tabula rasa. Podobnie w moim wordzie jak i mojej głowie. Piszę, skreślam. Piszę, skreślam. Skreślam. Znów biały pusty ekran. Mówię sobie – “dziś to nie Twój dzień Dawid, idź się napić”.
Następnego dnia znów zasiadam do projektu – znów to samo. Piszę, skreślam. Piszę, skreślam. Znów nic. Minał tydzień – dzowni klient „Dawid i jak – masz temat?”,”Tak, tak, wszystko pod kontrolą, nic się nie bój”. A ja dalej pusta kartka. Minał kolejny tydzień i zaczyna mi temat ciążyć na głowie – mówię sobie “Dawid, taki niby inteligetny, kumaty cygan, z drajwerami pracujesz w różnych okolicznościach ponad 15 lat, nigdy nie miałeś z nikim problemów (poza kilkoma, dosłownie kilkoma gburami) przekaż to ludziom – przecież potrafisz”. Tylko jakoś nie mogę tego przelać na papier i opracować strategii działania. Więc kolejne rozmowy z klientem, doprecyzowywanie kolejnych szczegółów. Już kilka godzin chyba dyskusji i rozmów abym zebrał jeszcze więcej różnych szczegółów, detali. Dalej drążę, czego nie wiem nawet – już nie to co wiem jest ważne. Dopytuję.
Potem znów kilka dni później dzwoni klient – już czuć ciśnienie – „Dawid i jak tam?”. “Już, już, za kilka dni będzie … Ale jeszcze słuchaj potrzebuje wiedzieć to i to, tamto, a może tamto”.
I w końcu ruszyło.
Napisałem całą koncepcję projektu w ciągu 3 godzin, projekt został zaakceptowany, zrealizowaliśmy go, ludzie pracują na tej wiedzy do dzisiaj. Co więcej – założenia projektu zostały osiągnięte i firma cały czas już samodzielnie pracuje nad poprawą relacji pomiędzy zespołami zza biurka a zespołami na forncie.
Witamy w moim świecie – gdzie na jeden problem, czasami potrzebuję kilka tygodni aby dojść do tego jak go rozwiązać. Lub chociaż nakreślić potencjalną drogę wyjścia z niego …
Jak komunikować się z kierowcami?
Aby zrozumieć idęę komunikacji międzyludzkiej w obszarze pracy z kierowcami musimy na chwilę zatrzymać się nad powyższym projektem. To pozwoli ciutkę lepiej zrozumieć o co chodzi. Gdyż to nie koniec historii.
Po ukończonym projekcie kilka miesięcy później pisze do mnie na whatsappie znów ten sam klient wiadomość „Dawid, trzeba powrótki projektu dla kolejnych zespołów – sprawdź terminy”, „ok”, chwilę później w trzecim zdaniu wiadomości na whatsappie podałem trzy terminy, dostałem odpowiedź w stylu sprawdzam powracam, dzień później wiadomość „Dawid bierzemy tego i tego – potwierdź” ok. To działamy. Wpisane w kalendarz.
Jak myślisz, dlaczego robię tak długi wstęp do artykułu o komunikacji z kierowcami pisząc prawie jedną stronę a4 tylko opisując sytuację w jakiej podchodziłem do rozrysowania projektu szkoleniowego?
I teraz to co jest najważniejsze z całego tego artykułu, co chciałbym drogi czytelniku abyś wyniósł dla siebiew kontekście poprawy komunikacji między ludźmi to jedno zdanie. Dobra dwa. Dwa najważniejsze zdania, które po latach pracy z zespołami, setkach i tysiącach przypadków, interakcji, fakapów wyniosłem w pracy i komunikacji z ludźmi. Dwa zdania, od którego wszystko się zaczyna i spina całość również wszystkich problemów. Dwa zdania, w których leży odpowiedź na znaczną ilość konfliktów. Dwa zdania, które możesz sobie ukraść i powiesić na ścianie. To dwa poniższe zdanie …
Jeżeli jest obopólne zrozumienie, komunikacja jest zbędna.
Jeżeli natomiast go nie ma, żadne środki komunikacji nie będą działać.
Potrzebowałem 3 tygodni na to, żeby stworzyć zarys projektu szkoleniowego. Wielu rozmów, doprecyzowania informacji, wiedzy o kontekstach. Dopiero wtedy stworzyłem projekt. Nastomiast, gdy już zrozumieliśmy się z klientem, zrobienie szkolenia w firmie po raz drugi to była kwestia wymiany 3 zdań na komunikatorze whatsapp.
Jedynym mi znanym kluczem do poprawy komunikacji w relacjach, w tym w relacjach na linii zespół przy biurkach – zespół w trasie jest tworzenie środowiska obopólnego zrozumienia siebie nawzajem. Tworzenie to znaczy, nie raz się spotkamy i koniec tylko jest to nieustanny proces, rutyna ciągłego przekazywnia informacji i budowania zrozumienia nie tylko o tym, że cieżarówka ma dojechać na czas i miejsce ale o tym, jak razem rozumiemy biznes i rolę naszej firmy na rynku.
Dawid, głównym powodem jest brak zrozumienia siebie nawzajem …
Na innym warsztacie z kolei ze sprzedaży usług transportu w dużej firmie przewozowej trafiłem na Bartka. Nie pamiętam do końca imienia czy to był Bartek, jednakże był to mega fajny gość, około mojego wieku (czyli 18 lat, tez nastolatek). Nazwijmy go Bartek. Bartek był dyspozytorem, układał trasy, obstawiał auta. Nie byłoby nic dziwnego w tym Bartku, gdyby nie to, iż teraz będzie rozwijał sprzedaż i dzwonił więcej po klientach. To też nic dziwnego. Co nie? Ale, żeby dodać pikanterii Bartek przez 10 lat był kierowcą zawodowym i jeździł po międzynarodowych trasach na zachód Europy. A to Ci już dziwne co nie? Kierowca, co stał się dyspozytorem i teraz będzie się sprzedażą transportu zajmował? Co? Głupi jakiś? Nie. Nie głupi. Inteligentny jak każdy z nas. Pracowity jak każdy z nas (dobra jak niektórzy). Bystry, chcący coś więcej. Pozytywny. Takiego go pamiętam.
Zapytałem wtedy Bartka, gdyż akurat byłem świeżo po powyższym projekcie „Bartek, jak sądzisz, gdzie leżą problemy w komunikacji pomiędzy zespołami dyspozytorów a kierowcami”. Odpowiedź potwierdziła mi moje założenia „Na braku zrozumienia siebie nawzajem”.
Czego uczy nas zatem odpowiedź Bartka, który zajmował się przez dekadę przewozem towarów prowadząc ciężarówkę? Jednego. Że po prostu najwięcej konfliktów rodzi się z powodu tego, że się nie kumamy. I co więcej, nie chcemy się kumać.
Dawid, kierowcy nie mieli chyba nigdy w życiu książki w ręce …
Kiedy wydałem biznesowy podręcznik dla branży transportu Stawka to za mało (dostępny na stawkatozamalo.pl – jak jeszcze go nie masz, to … w sumie możesz go nie mieć) firmy zaczęły składać zamówienia na egzemplarze dla swoich zespołów. Niektóre firmy kupiły po 5, 7 egzemplarzy, inne po 15-20, w jednej zamówili 40. Po złożeniu zamówienia rozmawiam z szefem firmy i się pytam:
– Dla kogo tyle i czy to wystarczy (😊).
– Tak tak wystarczy …
– A jak kierowcy, ile dla nich idzie z tego?
– Dawid! Kierowcy to nie ma sensu, oni chyba nigdy w życiu książki nie mieli w ręce …
– Ooo nie! Nic z tego! Ilu masz drajerów – dorzucę Ci dla nich darmowe egzemplarze! Jeżeli my tego nie zrobimy nikt tego nie zrobi a tak coś wezmą dla siebie …
– No dobra, dorzuć 10, rozdam szoferom …
Ja akurat znając swoją misję życiową i zawodową, czym jest profesjonalna edukacja pomimo przeciwności mam natychmiastową łatwość w podejmowaniu tego typu inicjatyw, gdy słyszę, że z jakiejś myśli kogoś odbiera się komuś dalszy rozwój. Nawet gdy szansa jest niska. W rozwoju jak w biznesie – koncepcja lejka obowiązuje wszędzie. To dalej tylko gra szans – ileś na ileś pójdzie na szkolenie, ileś na ileś je przejdzie, ileś na ileś coś wdroży.
Jak zatem mamy się lepiej komunikować z ludźmi bazując na lepszym obopólnym zrozumieniu gdy nie dajemy sobie szans na jego zbudowanie? Myślę, że będzie to trudne.
Dawid, a tutaj masz salę, gdzie co tydzień prowadzimy szkolenia dla naszych kierowców …
Jadąc na kolejny projekt szkoleniowy tym razem do zagłębia szef firmy pokazuje mi biuro. Oj duża firma to i duże biuro. Dużo ciężarówek. Dużo problemów. Dużo wolumenu do przewożenia. Chodzimy od pokoju do pokoju i nagle wchodzę do dużej sali szkoleniowej (sam nawet w takich nie prowadzę szkoleń) i szef firmy mówi „Patrz a tu regularnie, co tydzień prowadzimy szkolenia dla naszych kierowców”. Zdębiałem. Coś o czym tłumaczyłem sam na szkoleniu w firmie (od którego zaczałem ten artykuł) tutaj ma normalnie miejsce. Prowadzą szkolenia regularnie, zamawiają sobie obiadzik, oczywiście wiadomo jak zjadą kierowcy akurat Ci co będą – ale to jest przymus w firmie. Uczymy się, rozmawiamy ze sobą, na bierzaco wyjaśniamy trudne sprawy jak u Ewy Drzyzgi. Dziwne? Hmm. Można?
Jak takie podejście może wpłynąć na budowanie obopólnego zrozumienia siebie nawzajem? No jest zdeczka lepiej co? Ujałbym to nawet – doskonale.
Ego i wojny między zespołami
Szef jednej firmy przewozowej, na spotkaniu gdy wpadłem w odpowiedziny na kawę powiedział mi jedną rzecz „Dawid, bo kierowcy to innna grupa zawodowa, to są inni ludzie …”. Myślę sobie co to znaczy? Że oni jacyś upośledzeni są czy coś?
W rodzinie mam wujka Stasia. Wujek przez lata był kierowcą zawodowym. Jak byłem takim małym berbeciem to mnie podrzucał ciężarówką czasami do domu. A jak jesteś berbeciem i masz wejść do ciężarówki to nie lada wyczyn jest bo tam jest …. Taaaak wysoko, żeby się tam wdrapać. Wujek jeździł wzdłuż i wszerz Europy aż po dalekie rejony Rosji. Jednakże jako, że był kierowca zawodowym i jest fajnym wujkiem nie uważam dzisiaj jako dorosły mężczyzna, ze coś z nim nie tak. Że jakiś upośledzony czy coś? No nie. Normalny człowiek jak każdy z nas.
Skąd zatem rodzą się przekonania, że kierowcy to inna grupa społeczna?
Nie ma to związku akurat z kierowcami tylko z naszą tożsamością zawodową.
Pamiętam, jak byłem agentem celnym to zawsze była walka między agentami a spedytorami. Potem przeszedłem na drugą stronę barykady to dalej widziałem walkę, jednakże ja akurat rozumiałem agentów celnych więc nie byłem jej częścią. Potem jak byłem managrem to nie traktowałem swoich spedytorów i agentów celnych jak idiotów tylko rozumiałem każdą stronę i nie miałem żądnych konfliktów prowadząc ludzi i zespoły ku zwycięstwu. Dzisiaj będąc edukatorem, szkoląc, doradzając zespołom i firmom doskonale rozumiem ich problemy (gdyż się z tego świata wywodzę) i też nie wychodzę z pozycji nadprzyrodzonego i objawionego, tylko cygana, co wie ciut więcej i chce się tym podzielić, dać inną perspektywę.
Tożsamość zawodowa pielęgnowana przez lata to budowanie przekonań i prawd na własny temat w kontekście zawodowym, w które wierzymy oraz które stają się dla nas oczywistym środowiskiem. Przecież TAK JEST. Nie inaczej! Przecież szef wyzywa kierowców od idiotów, nasz kolega wyzywa ich też od idiotów. Mam i ja – też będę ich wyzywał od idiotów. Kilka przypadków i tadaam. Kierowcy to idioci. Powtarzane prze lata za biurkami i mamy świat kierowców debili, którzy nic nie potrafią, niczego nie wiedzą, tylko pieprzą transport. Można? W tak właśnie łatwy sposób można sobie też wyrządzić krzywdę pracując w takich środowiskach i ucząc się takich postaw.
Wiecie czym jest tożsamość zawodowa? To największa bzdura w jaką możemy uwierzyć na nas własny temat. Że my za tymi biurkami to jesteśmy tacy zajebiści, że zęby pozjadaliśmy, że wiemy wszystko, że wszystkie inne grupy społeczne to są upośledzone, że oni tam to gówno wiedzą, że JA JA JA MI MI MI MOJE MOJE MOJE jest to jedyne.
Bzdura.
Każdy z nas jest tylko skromnym cyganem co ma do odegrania dobrze swoją rolę za biurkiem czy miejscem, w którym siedzi. Ani nie jest tak zajebisty, ani nie jest wszechmocny, ani nie jest taki mega bystry jak mu się wydaje. W skali od 1 do 10 może maks na poziomie 3 na 10. Nie wierzysz? Przyjrzyj się sobie i zrób rachunek sumienia. Ile spraw olewasz? Ilu rzeczy nie wiesz? Ile tematów nie masz pod dosłownie żadną kontrolą? A żeby było zabawniej – z każdym nowym rokiem czy pozycją zmieniasz zdanie i perspektywę. Dziwne? A jeszcze rok temu byłeś taki mądry. A dzisiaj znów jesteś taki mądry tylko z inną wiedzą? Wtedy też wiedziałeś wszystko najlepiej. A cofinij się trzy lub 5 lat do tyłu. Tam zobaczysz dopiero masakrę swojej perspektywy i wiedzy o ludziach czy biznesie. A wtedy też „wydawało się Tobie”, żeś taki mądry.
Tożsamość zawodowa buduje oczywiście grupy zawodowe, z którymi się identyfikujemy – Polacy, firma X, dyspozytorzy, kierowcy – nie ma w tym nic złego o ile jesteśmy otwarci na innych i zdobywanie wiedzy jak i posiadamy chęci zrozumienia innych. W przeciwnym razie nasza egotyczna osobowość będzie dążyć do generowania problemów, udowadniania racji i oczywiście wygranej w tym, że to tylko my mamy rację. Ha! Pokażę tym ch*om.
Jak komunikować się z kierowcami?
Jak widzisz już w świadomy sposób mniej więcej świat stworzony pewnymi prawdami, mówionymi od człowieka do człowieka, mającymi się nijak do stanu faktycznego. Jak już widzisz, że może jednak dobrze byłoby abyśmy się lepiej rozumieli. Abyśmy postarali się chociaż, lepiej zrozumieć siebie nawzajem, poniżej chcę dać Ci kilka prawd, które pomogą Tobie lepiej się komunikować, które sam dla siebie zdefiniowałem dawno temu i głęboko w nie wierzę. Prawd – czyli głęboko zakorzenionych przekonań, w które jak uwierzysz pozwolą Ci rozwiązywać problemy od ręki w różnych sytuacjach nie tylko na froncie kierowcy-dyspozytorzy. Prawd, które w mojej ocenie są zgodne z faktami, pomagają polepszać relacje, wpływają w pozytywny sposób na zdrowie psychiczne, osiąganie celów biznesowych oraz na emocje. I co więcej, myślę, że są one ponadczasowe.
Właściwe przekonania:
Kierowcy to tacy sami ludzie jak ja i ty – nie różnimy się niczym od siebie, tak samo mamy rodziny, tak samo jesteśmy niejednokrotnie wykształceni, czytamy książki, oglądamy netflixa, jemy burgery w mcdolandzie, robimy zakupy w lidlu, mieszkamy na tych samych osiedlach, w tych samych miastach. Tak samo mamy problemy dnia codziennego, płacimy rachunki, spędzamy wakacje. Nie różnimy się niczym od siebie.
Kierowcy mają te same potrzeby co ja i ty – tak samo potrzebujemy akceptacji, uznania. Tak samo potrzebujemy docenienia. Tak samo potrzebujemy bliskości, rozwoju, przynależności. Trudno jest to uzyskać będąc 2 tygodnie w trasie – więc nie dziw się, że czasem człowiek potrzebuje tak samo jak Ty pogadać na telefonie pól godziny (bo on nie ma ziomków w biurze, żeby kawę wypić akurat).
Kierowcy tak samo jak ja i ty mają swoje emocje – czują radość, uśmiech, gniew, wkurzenie. Tak samo cieszą się jak ktoś im wrzuci pochwałkę co jakiś czas jak zrobią dobrze robotę, tak samo się wkurzą, jak dojechali na czas a towar niegotowy. Tak samo chcą czuć się potrzebni i tak samo nie chcą czuć się poniżani. Tak samo.
Kierowcy są tak samo inteligentni, pracowici, co ja i Ty – w wielu sytuacjach to przedsiębiorcy (samozatrudnieni), płącą podatki, zusy. Muszą operować ciężarówką co waży 40 ton – potrafisz czymś takim jeździć? Taki twardy jesteś? To usiądź za kółko. Bo ja nie. Tak samo stanie się dobrym fachowcem za kierownicą wymaga lat nauki i doświadczeń – tak jak twoja pozycja w firmie. Tak samo wstają rano tylko, że o 3 żeby być na 8 na rozładunku. Tak samo są wykształceni (ilu takich znam). Tak samo czytają i się rozwijają na swój sposób – jedni ćwiczą, jedni się uczą angielskiego, inni chcą być lepszymi po prostu w życiu.
Wsród kierowców są ancymony – tak samo jak w Twoim i moim środowisku życia – lub tak samo jak ja i ty (czasem lub zawsze w życiu :)) – zanim zaczniesz oczerniać drajwerów, spójrz dookoła. Spójrz w biurze. W swojej rodzinie – nie masz wujka co wyklęty przez rodzinę? Sam jesteś taki bystry? Ilu spedytorów znam takich, co by ich niejednej szofer nosem wciągnął – są tak beznajdzieni w swoim stylu bycia i w pracy pod katem kompetencji i nastawienia do rozwoju. Wiadomo model pracy często wadzi w potrzeby psychologiczne i sporo jest ancymonów – ale czy tylko tam?
Kierowcy popełniają błędy – tak samo jak ja i ty – jak tam? Co tam? Nie pieprzysz od czasu do czasu roboty? Wszystko doskonale potwierdzasz? Pilnujesz terminów? Ludzi? Doskonale! Z resztą. Sam wiesz gdzie i kiedy jakie błędy popełniasz. O ile nie niosą za sobą konsekwencji i nikt o nich nie wie, o tyle ty sam wiesz kiedy i gdzie co zjebałeś i masz farta, że akurat nie wyszło. Pamiętaj o tym, zanim zaczniesz jechać po szoferach. Wszyscy popełniamy błędy tak samo, nie zrozumiemy czegoś, zdarza nam się czegoś zapomnieć.
Kierowcy płacą duży rachunek za wybór swojej drogi zawodowej – większy niż Ja i ty – fajnie jest wziąć kobietę swoją pod skrzydło oglądając film wieczorem co? Przytulić się, dać buziaka? Czy zgasić światło i poprzytulać w innny sposób? Wspaniale jest z dzieciakami wyskoczyć w weekend albo po pracy na lody co nie? Albo iść na imprezę… Czy spotkać się z koleżankami. Fajnie nie? Jednakże, pamiętać należy, że rodzinę trzeba utrzymać. Do michy coś trzeba wrzucić. Dzieciaki trzeba ubrać i wysłać do szkoły. Pamiętajcie o tym, że świat kierowców zawodowych to świat, gdzie za to, aby utrzymać dobrobyt rodziny płacą oni znacznie większe rachunki niż my siedząc na miejscu. Rachunki emocjonalne. Rachunki z ekonomii o nazwie kosztów alternatywnych. Których często nie widać gołym okiem. Ubierz się w buty szofera i odbierz to teraz sobie? Dobra, powiesz, że zarabiają takąąą astronomiczną kasę? Ok – a powyższy rachunek uwzględniłeś?
A ty chamie i prostaku nie masz chwili żeby z nim pogadać na telefonie czy jak papiery przywozi na bazę – wiesz co?
Kierowcy tak samo jak ja i ty są tutaj po to, aby dostarczać klientom najlepszą wartość usług – co jest najważniejszą wartością każdej osoby, dosłownie każdej, która pracuje w logistyce? Jak myślisz? Doszedłem do tego po ponad 15 latach pracy w branży, z zespołami, z firmami. Drążyłem temat niemiłosiernie, aby zdać sobie sprawę, co każdy z nas z tutaj robi? Po co wstaje każdego dnia? Czy jest jeden wspólny mianownik dla całej branży? Jest. Poniższe zdanie: bierz, cytuj, kradnij, przekazuj jako swoją mądrość – nie ma to dla mnie znaczenia.
Po prostu szerz tą ideę:
Rolą każdego z nas pracującego w logistyce jest zapewnienie bezpieczeństwa łańcucha dostaw.
I jest to według mnie najważniejsza wartość w oparciu, o którą każdy, dosłownie każdy powinien działać. Wartość nakierowana na biznes. Wartość nakierowana na jakość usług. Wartość nakierowana na customer-centric. Wartość, która uwzględnia terminowość, kontakt, sprawny dobór dostawców, bezpieczeństwo ciągłości produkcji, ciągłości przepływu towarów. Gdy uznamy to za nasz najważniejszy cel w codziennej pracy zrozumiemy również, że naszym celem nie jest kłócenie się nawzajem kto ma rację, kto ma większego penisa czy większe jaja, ale to, czy to co robimy wpływa pozytywnie na bezpieczeństwo łańcucha dostaw czy nie. Jeżeli nie, to usprawniamy to.
Bo finalnie to nadaje sensu naszym działaniom i naszemu powołaniu w logistyce.
Mam nadzieję, że tym krótkim artykułem, dałem Ci wskazówkę jak można spojrzeć inaczej na świat relacji z kierowcami.
Jednakże czy aby na pewno z kierowcami? Czy może po prostu na świat relacji z ludźmi? Że rola zrozumienia siebie nawzajem pełni fundamentalne znaczenie. Że nasze ego nie ma kompletnie żadnego z kolei znaczenia przy komunikacji z innymi. Generalnie w ogóle nie ma. Że podziały, prawdy, wierzenia na temat tejże grupy zawodowej są oparte w większości na fikcji i ogólnieniach a nie na faktach. Że to właśnie powoduje w nas niewłaściwe emocje, gniew, rozgoryczenie, frustracje, demotywację i nawet wypalenie zawodowe. I na odwrót – jak jako kierowcy jak patrzycie przez ten pryzmat na ludzi zza biurka – to to wtedy mamy już dwa obozy i ciągłą nieustanną wojnę, w której nie ma nic innego jak tylko ofiary.
A po co nam ona? Co ona wnosi? Nic. Absolutnie nic.
Udostępnij ten artykuł jak uważasz za wartościowy – może pomoże kilku osobom spojrzeć inaczej na świat. Napisz też do mnie – na facebooku czy instagramie – ciekawi mnie Twoje zdanie – co o tym sądzisz, czy jest ten artykuł choć ciutkę przydatny dla Ciebie.
Zapraszam Ciebie również po podręcznik na stawkatozamalo.pl – tam dalej rozwijam dużo innych ciekawych obszarów komunikacji i efektywności biznesowej w branży transportu i spedycji.
Do przeczytania!
Dawid Wardin